Ostatnim razem kiedy umieściłam wpis dotyczący kosmetyków
Marion obiecałam
Wam, że będziemy samodzielnie przygotowywali pączki na tłusty czwartek.
W prawdzie jest już poniedziałek, ale byliśmy zbyt zajęci ich
konsumowaniem, aby móc się najpierw pochwalić.
Aby wykonać ciasto potrzeba wielu składników, a także poświęcić sporo czasu, ale rekompensuje nam to łatwe wyrabianie ciasta no i oczywiście smak pączusiów. Potrzebujemy następujących składników:
- 800g mąki pszennej,
- 8 zółtek,
- 3/4 szklanki cukru,
- 200g stopionego masła,
- 1 opakowanie cukru waniliowego,
- 80g drożdży,
- 1,5 szklanki ciepłego mleka,
- szczypta soli,
- 2 łyżki wódki,
- nadzienie,
- olej.
Trochę zmodyfikowałam ten przepis, ale jeśli chcecie zobaczyć oryginalną listę produktów oraz przepis na pączki według Roberta Makłowicza to zapraszam na stronę
Tesco Smaczna strona. Znajdziecie tam wiele ciekawych przepisów znanego kucharza-podróżnika nie tylko na tłusty czwartek.
Tutaj możecie zobaczyć jak formowałam pączuszki, co z resztą nie jest takie łatwe jak myślałam. Kiedy ciasto już wyrośnie trzeba je jeszcze raz wyrobić, gdyż jest w nim dużo powietrza. Ja formowałam kulkę, żeby ciasto było jednolite, formowałam kulkę, a następnie robiłam z niej placuszka.
Jako nadzienia do naszych pączków użyłam marmolady różanej oraz masy budyniowej, którą przyrządziłam w bardzo łatwy sposób. Wystarczy zagotować szklankę mleka, a w drugiej szklance rozmieszać budyń waniliowy w 1/3 szklanki mleka oraz dodać jedno żółtko i łyżkę mąki pszennej. Rozmieszać tak, aby nie było grudek i postępować jak w przypadku standardowego budyniu, czyli gotować i mieszać do zgęstnienia i ostudzić.
Placuszki, które formujemy z ciasta nadziewamy ( z budyniem jest łatwiej, bo można go formować w kuleczki), a następnie zaklejamy jak pierożka i formujemy kulkę. Co jakiś czas pączki próbowały się rozklejać, więc trochę się namęczyłam, ale szczerze mówiąc było warto.
Oto gotowe, wyrośnięte kluchy, których łącznie wyszło mi 30, ale w różnych rozmiarach, bo było to moje pierwsze doświadczenie z domowymi pączkami. Gotowe kuleczki wrzuciłam na rozgrzany olej po cztery, pięć sztuk jednorazowo.
Oto pączki w kąpieli, które smażyłam po kilkanaście sekund z każdej strony i wyjmowałam, aby mogły się troszkę wystudzić i odcedzić z tłuszczu. Niestety nie wyszły mi jasne obrączki dookoła pączków, ale takie tez ładnie wyglądają.
Gotowe pączki prezentują się smakowicie, ale to jeszcze nie wszystko, bo przecież trzeba je przyozdobić. Każdy pączuś z marmoladą polałam białym lukrem i posypałam wiórkami kokosa, natomiast te z budyniem miały czekoladowy lukier i cukiereczki dekoracyjne.
Mam nadzieję, ze spodobały Wam się nasze pączusie? Nam smakowały, ale wiadomo, że nie da się zjeść wszystkich naraz, ale i tak szybko zniknęły. ;)
Polecamy domowe pączusie, smacznego.
ach mniam mniam
OdpowiedzUsuńUwielbiam pączki:)
OdpowiedzUsuń