Jak wrócić to po jakiejś inspiracji. W sumie znajomy prowadzi bloga i kanał na YouTubie i nie mogę dojść do tego jakim cudem ma tak mało wyświetleń, bo to co robi wygląda coraz lepiej. Wczoraj obejrzałem jeden z jego materiałów o książkach i... myślałem nad tym pół wieczoru. W sumie wiecie, nie zdarza mi się czytać jakoś specjalnie wiele książek, poza branżowymi odnośnie bloga, no i tych z gatunku biografii motywacyjnych, więc ciężko mi się zgodzić z początkową tezą, że książki dają więcej niż Internet. Internet dał mi tyle, ile chyba nic innego. Może temu, że nie szukałem nigdzie indziej. Ale... jedna z opisanych książek dała mi swego rodzaju przemyślenia.
Dojechany opisał książkę, którą napisał Timothy Ferriss o świetnie brzmiącym tytule (i raczej dobrze klikalnym) 4-godzinny tydzień pracy. Samą treść książki pominę, bo możecie to zobaczyć u Bartka, ale zastanowiłem się nad samą koncepcją, bo czy może być lepsza informacja dla kogoś, komu czasem brakuje motywacji, że wystarczy żeby poświęcił na coś godzinę?
Z założenia chodzi o to, że mamy 8 godzin na sen, 8 godzin na pracę, a 8 godzin jest całkowicie wolne. Wiadomo, w tym czasie zwykle jemy, siedzimy przed komputerem, nie ukrywając - zwykle ten czas tracimy. Ale... jeśli poświęcimy 4 godziny na coś rozwijającego - po godzinie dziennie to po roku efekty będą świetne. Nie musi to być nawet aż tyle, ale pomyślcie - jeśli przez cały rok będziemy np. ćwiczyć nad swoją sylwetką godzinę, godzinę uczyć się angielskiego, godzinę czytać książki i godzinę np prowadzić bloga to po roku da nam to 365 godzin każdej z tych czynności! Na efekty nie trzeba będzie długo czekać, bo będą na pewno zdumiewające.