Wracamy do Was po przerwie świątecznej, też zdążyliście odpocząć? ;) Przez ten czas podsumowaliśmy sobie nasze testy, więc spodziewajcie się niebawem wielu recenzji.
Jakiś czas temu informowałam o tym, że otrzymałam od Beer Fingers, a raczej jej właściciela Bartosza Głodowskiego jedną z większych przesyłek w historii bloga. Nie kryłam wtedy zaskoczenia, a mówiąc szczerze zaskoczyłam się jeszcze bardziej, gdy ich spróbowaliśmy, ale o tym ciut niżej.
Na początek jednak nieco o firmie. Jak w wielu wywiadach podkreślał pan Głodowski pomysł narodził się przy piwku studenckim. Zauważył wtedy że najchętniej szuka się tych podwójnych paluszków z przekonaniem, że przynoszą szczęście. Być może wielu z Was też tak uważało, bo pamiętam, że i ja również chętnie sięgałam po te podwójne. Bartosz Głodowski pokusił się jednak o krok naprzód - swój pomysł opatentował, ruszył z produkcją i tak powstały Beer Fingers.
Firma rozwijała się prężnie, a osoby śledzące rynek finansowy mogły zauważyć sporo wyróżnień dla świetnie działającej firmy... potem jednak przyszedł moment o którym nie zauważyłam wpisu na żadnym z blogów, a mianowicie udział pana Bartosza w Dragon's Den, czyli popularnym programie wspierającym przyszłych milionerów. Zapraszam do obejrzenia odcinka podzielonego na pięć części:
I w ten sposób Beer Fingers, z pomocą Bakallandu, stał się bardzo mocną marketingowo firmą. W moim odczuciu Beer Fingers nie da się, wbrew obiegowej opinii, zastąpić dwoma paluszkami wziętymi jednocześnie, bo smakują niemal zupełnie inaczej, gdyż sposób ich łączenia jest wyjątkowo smaczny. Muszę też wspomnieć o tym, jak mocno są obtoczone posypką, bo zdecydowanie jeszcze nie spotkałam się z tak dobrze "przyprawionymi" paluszkami.
Podczas programu padła propozycja, że paluszki czekoladowe, które są z pyszną czekoladą, przedstawić jako produkt z serii Coffee Fingers. Zdecydowanie spodobał mi się ten pomysł i paluszki stały się nieodłącznym towarzyszem naszych popołudniowych kawusi. Jak widać na zdjęciu czekoladowe paluszki Beer Fingers są znakomitym towarzystwem podczas przerwy w pracy. Paluszki te mogą być doskonałym dodatkiem do deserów, a jeden z nich właśnie wymyśliliśmy z moim mężczyzną podczas pisania tej recenzji, więc zaprezentujemy go niebawem. Czekoladowe Beer Fingers przypomniały mi też nasz ulubiony sposób jedzenia paluszków, a mianowicie maczanie ich w kawie. Zapewniam Was, że znacznie lepiej od solonych smakują w ten sposób czekoladowe, gdyż nadają kawie niesamowity posmak.
Jedyne podwójne paluszki dostępne są jeszcze w trzech innych smakach - solone, z makiem i sezamem. Paluszki w słonej odsłonie pasują doskonale do spotkań przy piwie, a także zimnych napojach bezalkoholowych.
Paluszki Beer Fingers są wypiekane z naturalnych składników, nie zawierają konserwantów i sztucznych barwników. Poza tym firma jest właścicielem patentu zarówno podwójnych jak i potrójnych paluszków, więc mamy pewność, że podobnie niezwykłych paluszków na rynku polskim nie będzie. Cenowo nie wychodzą drogo. Cena słonych (solone, z makiem, z sezamem) wynosi w większości miejsc 1,49 zł, a słodkich (w polewie czekoladowej) - 2,80 zł. Patrząc na trend marketingowy firmy myślę, że niebawem produkty Beer Fingers będą już w większości sklepów w Polsce. Polecam stronę Jedynych Podwójnych na FB, gdyż często organizowane są tam konkursy, w których można wygrać te przepyszne paluszki.
Te w polewie są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńSzukam tych w czekoladzie.
OdpowiedzUsuńuwielbiam sezam !
OdpowiedzUsuńwyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPomysł choć zaskakująco prosty okazał się fenomenalny. Bo kto oprze się podwójnej przyjemności chrupania?
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuje za miły komentarz.