Blogger Tips and TricksLatest Tips For BloggersBlogger Tricks
  • Na co komu Walentynki?

    https://1.bp.blogspot.com/-L-oqFfgiJiE/VtR2XPf-C7I/AAAAAAAAR10/_vP_Fh7RUGM/s1600/Walentynki.jpg

    Miliardy serduszek. Baloników, lizaków, kwiatków, misiów. Po co?

  • Blue monday - czyli jeśli nie lubisz poniedziałku, to tego wyjątkowo.

    https://3.bp.blogspot.com/-VQbFtKWIXog/VtR2W9VkR8I/AAAAAAAAR1w/1WalvO74vP8/s1600/blue_monday.jpg

    Dziś w teorii najbardziej depresyjny poniedziałek w roku. Według wyliczeń kogoś mądrego, albo po prostu siedzącego na odpowiednim stołku 18 stycznia jest dniem, w którym nie powinniście wychodzić spod kołdry, bo nic dobrego Was nie spotka.

  • Sposób na brak wolnego czasu.

    https://4.bp.blogspot.com/-50ElqJeV1Ts/VtR2YvUc33I/AAAAAAAAR18/LzXVso3XQf4/s1600/sposob_na_brak_wolnego_czasu.jpg

    "Nie mów, że nie masz czasu. Masz tyle samo godzin na dobę, ile mieli Helen Keller, Pasteur, Michał Anioł, Matka Teresa, Leonardo da Vinci, Thomas Jefferson i Albert Einstein."

  • Typy klientów sklepów. Z doświadczenia :)

    https://4.bp.blogspot.com/-T_vzTY2k51g/VtR2ZtmpSoI/AAAAAAAAR2A/yuH5g12TgUE/s1600/typy_klientow.jpg

    Jak większość z Was (tak z dużej, bo Was lubię), wie pracuję znaczną część życia na marketach. Marketach różnego rodzaju.

  • Liebster Blog Award czyli krótkie Q&A

    https://2.bp.blogspot.com/-O7FIw6YCmOo/VtR2XWUFGMI/AAAAAAAAR14/TtdA47OlZ70/s1600/liebster.jpg

    Weronika nominowała mój blog do odpowiedzi na Liebster Blog Award. Jest to cykl w którym blogerzy nominują 11 blogów do odpowiadania na 11 pytań w dowód uznania ich pracy.

środa, 30 kwietnia 2014

Podkładki filcowe - konieczność w każdym domu.


Przyszedł czas na zapowiadaną jakiś czas temu recenzję produktów Tesa! Na początek pewnie znane Wam wszystkim podkładki filcowe. Jest to produkt niezbędny przy łatwo rysującej się podłodze (jak na przykład nasze panele), warto również zaopatrzyć się w nie jeśli chcemy dbać o nasze krzesła, bo jakby nie było, one również przy przesuwaniu się rysują. Użycie jest banalnie proste, ale zademonstruję Wam jak przebiegał cały ten proces:


Najpierw dokładnie wyczyściłem nóżki od pufy. Była ona wprawdzie co jakiś czas myta, ale jednak kurzu się tam troszkę nazbierało. Najlepiej wytrzeć na mokro, a potem na sucho i zaczekać chwilkę aż cała nóżka przeschnie. 


Potem pozostaje montaż. Banalna sprawa - możecie nawet poprosić o pomoc swoje dzieci, będą zachwycone, że przydały się przy remoncie, a wy połączycie pracę z zabawą. Wystarczy odkleić filc z kartki i przykleić na nóżkę. Potem lekko docisnąć i... już. 


Tak wyglądała skończona pufa. Foto z prawej, to jednak trudniejsza rzecz. Drugą pufę mieliśmy z nieco niestandardowym kształtem nóżek. Nie był to jednak specjalnie duży problem, gdyż podkładki filcowe można dowolnie wycinać. Ja zdecydowałem się na przecięcie w połowie i ułożenie zewnętrznymi krawędziami. Wyszło dość fajnie, zresztą, nawet nie o wygląd chodzi, a o funkcjonalność, a ta jest zapewniona w 100%. Są też inne kształty tych podkładek, jednak pod ręką miałem jedynie te okrągłe, więc to z nich wycinałem. W ten oto sposób nasza podłoga już dłużej nie będzie się rysowała od przesunięć puf. Teraz pozostaje już tylko podłogę wypastować. ;)


A tu pokażę Wam do czego można jeszcze wykorzystać podkładki filcowe. Nasze drzwi do pokoju po zmianie okazały się o jakiś milimetr (?) mniejsze niż poprzednie. Pojawił się więc problem, bo gdy ktokolwiek z domowników przechodził przez pokoje albo wpuszczał kogoś z zewnątrz, to pod wpływem wiatru drzwi odbijały się od framugi. Było to strasznie irytujące. Szukałem czegoś, czym mógłbym podkleić drzwi i pewnego dnia trafiłem w Tesco na produkt Tesa. Było to dość dawno temu, jeszcze przed naszą współpracą.


Powyżej macie efekt wykonanej pracy. Wystarczyło przeciąć podkładkę na pół i przykleić ją do siebie. Następnie docisnąć i lekko uformować. Efekt super - drzwi na zawsze przestały trzaskać. :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Spędzaj czas aktywnie z Testandwrite!


Witamy!
Daleko nam do zmiany bloga w typowo aktywnego, z programami ćwiczeń czy mobilizacjami. Jednak przyszło już niemal lato! Jest ciepło. Chce się wręcz wyjść i poćwiczyć.
Nie wiem czy w waszej okolicy też zrobili taki mini plac ćwiczeń, jednak w Bielsku-Białej ma go niemal każde osiedle. Można bez krępacji (bo nie ważne w jakiej formie jesteście na pewno znajdzie się sąsiad mający gorszą), bez specjalnych przygotowań (bo wystarczy wyciągnąć cokolwiek z szafy i wyjść z domu) i bez żadnych kosztów (bo tu karnet na mini siłownię mamy darmowy) poćwiczyć.


Zachęcamy do tego z całego serca, bo nie ma nic gorszego, jak siedzenie w domu w taką pogodę. Mimo, że jak to przy okazji prowadzenia bloga zawsze są jakieś zaległości, to jednak grzech taką pogodę zmarnować. 


Notki można przecież nadrobić wieczorem, a forma sama się przed komputerem nie zrobi. ;)
Jeśli nie macie pod domem podobnego sprzętu, to można, jak większość blogerów obecnie, biegać. Wystarczą tylko buty, ewentualnie telefon z aplikacją mierzącą kilometry. Bieganie to też w zasadzie ciekawy temat, zwłaszcza, że w razie deszczu sąsiad ma w piwnicy bieżnię i moglibyśmy tam realizować trening. 
Idzie lato - łapcie promienie słoneczne, no i formę :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Bo piłka to niezły sposób na życie


Ostatnio coraz więcej kampanii różnych firm z wykorzystaniem piłki do nogi. W sumie pomysł jest trafiony, nawet jeśli piłki są wątpliwej jakości. Najpierw z inicjatywą wyszła Coca-cola, której PRowcy strzelają firmie w stopę - mimo kilku zapytań o jakość, wykonanie i szycie piłki nie doczekałem się odpowiedzi - prawdopodobnie piłka jest tak kiepska, że wstydzili się odpowiedzieć. Sprawdzałem też piłki "Pele", które oferuje Tesco i... nie polecałbym zaprzątać sobie nimi głowy. Miesiąc temu kolega zapomniał wziąć na nasze granie piłki i kupiliśmy podobną (podobne wykonanie i szycie) w markecie... Piłki wytrzymała... około 20 strzałów. Potem wprawdzie mieliśmy nieco zabawy kopiąc "balonem", który wyszedł z rozprutej totalnie piłki, ale chyba nie tego się spodziewamy kupując piłkę (bo do zebranych znaczków w Tesco trzeba przecież nie mało dopłacać). Dla młodszych graczy z pewnością takie piłki się nadadzą, a przecież warto krzewić w nich ducha sportu już od najwcześniejszych lat. Natomiast ostatnio Pepsi zaskoczyło (?) nas swoją nową promocją, również oferując piłkę. A w dodatku, nie samą piłkę, gdyby jednak któryś obżartuch wolał zamiast spędzania czasu na dworze spędzić go w pobliskim KFC.
Ale do rzeczy:
Trzeba zbierać nakrętki z Pepsi i za uzbieranie otrzymujemy nagrody:
  • 5 nakrętek promocyjnych - Pepsi 0,5 (400 000 napojów),
  • 10 nakrętek promocyjnych - 5 sztuk Hot Wings (183 000 zestawy),
  • 15 nakrętek promocyjnych - piłka Pepsi Funball (100 000 piłki).
W nawiasach macie ilość nagród jaką Pepsi przeznaczyło do obioru. Nagrody można odebrać w każdym KFC.
I jeszcze jedno - akcja trwa przez cały maj.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Filmy wielkanocne?


Na początek wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkiej Nocy, które dla mnie osobiście niosą większe przesłanie i radość, niż te Bożonarodzeniowe. Wszak ważniejsze dla wierzącego powinno być to, że Jezus umarł za nasze grzechy, niż to, że się w ogóle urodził.

Nie o tym jednak chciałem dziś rozkminiać, ale nie bez powodu przewinął się temat Świąt Bożego Narodzenia. Ile znacie filmów współczesnych, które mówią o około świątecznej, grudniowej tematyce? Już pomijając Kevina, który stał się symbolem świąt, ale wszystkie te filmy o ratowaniu świąt, nowych mikołajach, elfach, reniferach, złych chochlikach. Nie wspominając o miłosnych komediach przy okazji świąt, nawet horrory jakiejś drugiej kategorii się przewinęły.

Przyszedł czas na pytanie... ile znacie WSPÓŁCZESNYCH, nie historycznych, filmów o tematyce Świąt Wielkanocnych. Odnoszę wrażenie, że albo reżyserzy nie mają jakiegokolwiek pomysłu na te święta, albo wolą kopiować stale oklepywane tematy i powstało jakieś 100 (albo więcej?) filmów historycznych o ostatniej drodze, ukrzyżowaniu etc (większość z nich jest tak słabo nakręcona, że nie da się oglądać), ale nikt nie wykreował jakiś postaci współczesnych związanych z tymi świętami. Trafiłem na film, którego kadr mamy wyżej, czyli Hank i Mike. Ponoć raczej do wysokich lotów nie należy, ale obejrzę, chociażby z chęci zobaczenia czegoś współczesnego, historii dziejącej się dziś, a mającej związek ze świętami. Czy tak trudno nakręcić coś w rodzaju nawet Kevina, ale w klimacie świąt Wielkanocnych? Widocznie trudno, bo niewielu się pokusiło aby to zrobić.



Pozdrawiam i czekam na propozycje - coś przecież w święta oglądać trzeba, a tego co serwuje telewizja, że tak powiem "nie zniesę".

piątek, 18 kwietnia 2014

Zdrowe Cukierki z cukrem brzozowym




Poznajcie dziś naszych dwóch nowych znajomych, którymi są dwa przesympatyczne potworki Floyd i Bowie. Te dwa uśmiechnięte futrzaki widnieją na opakowaniach zdrowych cukierków Tingz, które otrzymaliśmy to testowania od firmy ZielonaBazylia.pl. Firma ta zajmuje się dystrybucją na polski rynek naturalnych i zdrowych produktów takich jak np. herbat, kawy, miody, czekolady, batoniki musli itp. My natomiast otrzymaliśmy cukierki marki Peppersmith z ksylitolem, czyli cukrem brzozowym i na tym się skupimy w dzisiejszej recenzji. 




Wróćmy do naszych bohaterów. Bowie i Floyd mieszkają w małych kolorowych domkach na czubkach wysokich drzew i jak możemy się domyślić są to pewnie brzozy. Aby ich lepiej poznać i Wam przedstawić zasięgnęłam wiedzy na ich temat na jednej z brytyjskich stron internetowych. Dowiedziałam się, że nasi przyjaciele są niewielkiego wzrostu, gdyż liczą ok 11cm i ważą tyle co mandarynka. A cała ta kreacja jest stworzona z myślą o dzieciach dla których cukierki są dedykowane. Tingz to tak naprawdę alternatywa dla cukierków i drażetek, które zawierają tzw. "biały cukier".

Słodycze te nie posiadają także glutenu, sztucznych barwników i konserwantów. Spokojnie mogą jej jeść osoby nie trawiące glutenu, wegetarianie i weganie. Cukierki pomagają także redukować kamień nazębny oraz efekty wystąpienia próchnicy. Można je z powodzeniem podawać dzieciom powyżej 3 lat, ale nie należy przesadzać z ich spożywaniem, gdyż nadmierna ich ilość powoduje przeczyszczenia. ;)




Bowie jest patronatem cukierków Tingz z ksylitolem o smaku pomarańczowo-mandarynkowym.




Floyd znów dumnie prezentuje swoją mordkę na cukierkach Tingz z truskawką i wanilią.
















Moim zdaniem wykorzystanie substancji słodzącej pochodzącej z brzozy w produkcji słodyczy zamiast białego cukry jest chyba dobrym pomysłem. Jeśli chodzi o moje własne odczucia co do samych cukierków to według mnie są zbyt słodkie i wystarczy jeden góra trzy i mam dość, a to na prawdę małe pastylki. Może to i dobrze, bo dzieci nie powinny się opychać słodyczami. Jakiś czas temu usłyszałam w wiadomościach, że 13% dzieci w szkołach, wyrzuca kanapki do kosza, a także surówki z obiadów szkolnych na rzecz sporych ilości słodyczy, które sa dostępne w sklepikach szkolnych. 

Myślę, że tego typu słodycze powinny znaleźć się właśnie w sklepikach szkolnych, aby dzieci mogły zajadać się zdrowymi słodyczami, ale jak już pisałam, bez przesady. ;)

Jeżeli macie ochotę wypróbować cukierki Tingz zapraszam na stronę ZielonaBazylia.pl, gdzie znajdziecie też inne produkty z ksylitolem i nie tylko. Cukierki z naszej dzisiejszej recenzji możecie kupić za 5,99 zł za opakowanie, w którym mieści się 25 cukierków Tingz. 

Zapraszam na stronkę i życzę smacznego.




środa, 16 kwietnia 2014

Darmowe kremiki La Roche-Posay


W tym wpisie w zasadzie niewiele trzeba oprócz zdjęcia. La Roche-Posay zdecydowało się na akcję podobną do akcji Vichy (nadal aktualna) i rozdaje katalogi ze swoimi próbkami kremów. 
Listę aptek w których możecie odebrać katalogi z kremikami znajdziecie na stronie La Roche-Posay.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Zbierasz punkty na kartach "lojalnościowych"?



Siemanko!
W tytule rzecz, którą ma pewnie każdy z Was. A jeśli nie ma, to pewnie kiedyś założy... Dlaczego karty członkowskie w marketach są dla mnie tylko "lojalnościowymi", a nie po prostu lojalnościowymi? Sprawa wydaje mi się prosta i rozwiązuje to zdjęcie powyżej. O żadnej lojalności nie może być mowy jeśli mam w portfelu kartę Clubcard (Tesco), kartę Payback (używaną najczęściej w Realu) oraz kartę Rodzinka (Carrefour). W głowie natomiast mam ulokowaną myśl, że gdzieś tam w domu czeka na mnie album do wyklejania z pobliskiej Żabki. Czy można więc mówić o jakiejkolwiek lojalności? No chyba nie. Lojalnymi klientami ze względu na karty są zwykle kierowcy, bo jeśli spasuje im benzyna, a do tego łapią darmowe punkty, to już jest pełnia szczęścia, jednak w przestrzeni marketów trudno mówić o konkurencyjności. Ostatnio stworzone badania  pokazały (jak kogoś dokładnie interesują to poszukam, jednak póki co będzie to wywód z pamięci), że różnica cenowa między najdroższymi, a najtańszymi zakupami zrobionymi w markecie (10 produktów na łączną kwotę około 50zł) wynosi zaledwie 4złote. Niby dużo, ale była to różnica między delikatesami Alma, a dyskontem Biedronka. W innych przypadkach, gdy porównamy ceny z Tesco, Biedronki czy Carrefoura to różnica wyjdzie niemal żadna - złotówka w tą czy tamtą zależnie od tego który tydzień ma na coś promocję.


Kartę Clubcard mam już bardzo długo. Może z racji tego, że pracuję jako promotor i często z tej okazji goszczę w Tesco. Przy okazji robię dość konkretne zakupy, żeby przy okazji mieć wszystko z głowy. Czy ta karta mi coś daje? I tak i nie. Co kwartał (kiedyś było częściej) przysyłają kupony, które można wykorzystać. Dwa kupony są fajne, bo dają kasę - zawsze gdy np uzbieramy 450pkt to dostajemy 4,50. Taki cashback, którego nie dają już nawet banki. Zdobycie 450pkt to wydanie 450złotych, czyli jak można łatwo policzyć zawsze otrzymujemy zwrot naszych 1% zakupów. Fajnie? Jasne, że fajnie. W sumie sporo banków zachęcało 1% cashbackiem nowych klientów (m.in. Millennium), a w Tesco cashback 1% istnieje na co dzień. Oprócz tego otrzymujemy 6 kuponów niejako zasugerowanych naszymi zakupami. I tu mały zgrzyt. Odnoszę czasem wrażenie, że oni tylko czekają, żebym kupił jakiś badziew (który potrzebuję tylko raz w życiu) żeby zużyć mój kupon na coś takiego. W Tesco kupuję zwykle chleb, mleko, mięso (bo wbrew dziwnym opiniom w sieci mają na prawdę świeże i smaczne mięso), czasami chemię, jogurty, warzywa. Problem w tym, że jak kupiłem ściereczkę do kurzu (bo opakowanie było przerwane i stąd obniżka produktu o 50%) to dostałem kupon na dwie kolejne... to samo z alkoholem. Lubię od czasu do czasu wypić sobie piwo. Nie jak statystyczny Polak codziennie wieczorem, ale tak raz na tydzień, częściej nawet raz na dwa tygodnie. Problem w tym, że Tesco często traktuje chyba alkohol jako alkohol i zamiast wysyłać kupony na piwo, wysyłało mi na wódkę (której nie lubię) czy wino (po którym często czuję się źle i jeśli muszę, to piję przy okazji - ze dwie lampki na rok). Tesco posiada też magazyn, który kosztuje 1 grosz, w którym znajduje się sporo kuponów zniżkowych.


Kartę Payback mam jeszcze dłużej niż poprzednią. Natomiast niewiele z tego wynika... posiadam telefon w Orange i dawno, dawno temu uznałem, że skoro jakieś punkty z doładowania na tę kartę wpadają, to nie ma sensu żeby przepadały i założyłem kartę Payback. Potem miałem epizodyczną, dwumiesięczną pracę w CH w którym jest również Real i zdarzało mi się punkty nabijać. Problem w tym, ze jeszcze nigdy, nic z tego nie miałem. Na koncie widnieje ileś tysięcy punktów, ale przeglądanie katalogu nagród mnie męczy. Albo jest coś słabego, albo za miliard punktów. W dodatku punkty po 10 (?) latach przepadają. Rok temu już jakieś przepadały tym, którzy założyli kartę na początku. Cwany pomysł twórców karty - najpierw dać ludziom karty, dzięki którym można po pewnie 30 latach odebrać telewizor, a potem wprowadzić zapis, że zbierać można dziesięć lat i dłuższe zbieranie będzie skutkowało obcinaniem ostatniego roku. Średnio fajna perspektywa. Muszę w końcu przejrzeć dłużej ten ich katalog.


Kartę Rodzinka założyłem przy okazji. Miałem kilka zleceń w okolicach Carrefoura i uznałem, że czemu nie. Nabiłem nawet ze 150 punktów, ale kompletnie nic za to nie przyszło. Kiedyś na markecie pewien miły, starszy pan pokazywał mi punkty jakie mu przyszły. Totalne odwzorowanie karty Clubcard. Przychodzą podobne kupony, z tym, że dostaje się dodatkowe punkty za zakupy w konkretne dni. Dodatkowo w każdy poniedziałek miesiąca dostaje się od kasjerki zamiast paragonu... z 10 paragonów, których używa się przez kolejny miesiąc przy kasie. Pomysł fajny, wykonanie takie sobie, bo nie lubię nosić przy sobie 10 rachunków ze sklepu. Biorąc pod uwagę dłuższe kupowanie tam musiałbym nosić te powyższe 10 rachunków i kolejne 10 kuponów, które by przyszły pocztą. Musiałbym chyba chodzić z plecakiem...













Karta Żabki. Ups, raczej źle to nazwałem, bo Żabka kart nie ma. Ma za to album przypominający mi Panini z dawnych lat. Z piłkarzami, bajkami, zwierzątkami. Wszystkim! No więc Żabka od dawna miała te albumy, ale nagrody były kiepskie. Rubik śmiała się w utworze z maskotek i dla mnie również te maskotki większego sensu nie mają. Są ładne i może gdybym miał dziecko, to przedstawiały by dla mnie jakąś większą wartość. A tak - lipa. Natomiast jakiś czas temu wprowadzili istną bombę! Dla mnie wychodzą tym na prowadzenie. Oprócz maskotek, można zdecydować się na coś innego. Dostajemy 5 miesięcy i... czas start. Poprzednio można było za 100 naklejek odebrać nóż Thomas. Jeśli ktoś nie kojarzy marki, to powiem, że jest niezła. Nóż już również przetestowałem i jest na tyle ostry, że przeciąłem nie tylko chleb, ale i fragment deski. Dexter byłby zadowolony. ;)
Obecnie (akcja ruszyła 10 dni temu) można oprócz maskotek z Epoki lodowcowej (PRowiec marketingowiec Żabki rządzi... jak można wprowadzić maskotki filmu, którego ostatnia część wyszła już dość sporo temu?) lub... co interesuje mnie bardziej - naczynia żaroodporne. Za 90 znaczków otrzymamy prostokątne (39x25cm), za 80 owalne (35x24), a za 70 dwulitrową miskę (chociażby do ugniatania ciasta. Fajna opcja. Zaraz mi jeden z drugim wypomni, że 90 znaczków (gdzie jeden dostajemy za zakupy powyżej 14zł, drugi powyżej 28 itd) to jakaś wielka liczba. Wielka? Uprzedzę - 1260złotych. 250 złotych na miesiąc. Jak ktoś ma w najbliższej okolicy Żabkę to na prezent załapie się na pewno.

Karty innych marketów.
Dość dobrą kartę ma Auchan, tyle, że poszli wg mnie w nie tę stronę. Uznali, że ich karta musi być płatniczą (do czego namawia Tesco, ale nie wychodzi) i albo masz płatniczą, albo nie masz ich lojalnościówki. Swego czasu chciałem założyć kartę Skarbonkę Auchana, ale wiąże się to z jakimiś opłatami przy okazji braku użytkowania, a że bywam tam może raz na trzy miesiące, to nie mogę sobie na coś takiego pozwolić. Wiem, że zbiera się punkty, a potem odbiera np przy okazji świąt kiedy to na zabawki czy pewne artykuły jest zniżka punktowa.
Karta Małpki. Ogólnie cała Małpka wydaje mi się klonem Żabki. Po wejściu do tego marketu (?) uznałem, że jestem w Żabce, tylko logo się zmieniło. Mają identyczny układ półek, takie samo stoisko z hot-dogami, podobne obłożenie na kasie. Natomiast Małpka rozpoczęła dość fajną opcję, której nie ma jeszcze nigdzie. Zbiera się naklejki (sic! znów jak w Żabce) ale nie trzeba ich tyle ile w innych marketach. Za 3 dostaniemy kawę/herbatę, za 5 big hot doga, za 10 bombonierkę Wawel, a za 15 maskotkę Małpki. Fajna opcja - nie trzeba jakoś specjalnie długo czekać na nagrodę. Na ich fanpage często ktoś pisze, że zjadł hot doga za free czy napił się kawy. Zrobili taką akcję, w której czuje się, że niemal na co drugich zakupach można z tego korzystać. To to, czego brakuje mi przy np Paybacku. W dodatku tak jak Tesco mają magazyn, w którym znajdują się kupony rabatowe.

Podsumowując - jak widać lubię zbierać punkty. Wiąże się to z tym, że niemal każdy lubi, gdy dostaje coś gratis, jednocześnie wiedząc, że na to zasłużył. Mam kolegę, który kupuje piwo co kilka dni w Tesco. Nie zakłada karty z przekonania, że i tak niewiele by z tego miał. Jednak Tesco nawet przy małej ilości kupionych produktów wysyła kupon na 100 punktów dodatkowych, więc raz na kwartał prawdopodobnie otrzymałby kupon na zniżkowe kupno piwa, darmowe trzy złote i kilka kuponów na inne produkty. Czy byłoby to wystarczającym pretekstem do założenia karty? Mnie wydaje się, że tak, ale jak kto woli. ;)

A jakich kart używacie Wy? Też nosicie tak jak ja tyle kart w portfelu?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Samo zdrowie prosto z ziarenka sezamu


Jeżeli lubicie się zdrowo odżywiać i jesteście wiernymi fanami sałatek lub po prostu wiernie towarzyszą Wam podczas obiadów to teraz macie ogromne pole do popisu, bo jak wiadomo wiosna obfituje w nowalijki. Ja też uwielbiam sałatki ze świeżych warzyw, dlatego postanowiłam dziś przygotować taką na kolację, bo przecież taka zdrowa potrawa nadaje się na każde danie.

Składniki sałatki są:
  • mieszanka sałatowa z rukolą i czerwona sałatą,
  • ogórek długi,
  • pomidor,
  • por,
Składniki sosu:
  • olej sezamowy Biooil Laboratorium,
  • przyprawa ziołowo-koperkowa do sałatek
  • drobno posiekany szczypior czosnkowy i szczypiorek.
Jak zresztą pewnie zauważyliście do sosu dodałam oleju sezamowego marki Biooil Laboratrium, która nawiązała z nami współpracę, aby nasza kuchnia stała się jeszcze bardziej zdrowa i pełna odżywczych składników.


Sałatę płuczemy jedynie pod wodą na sitku, bo krojenie mamy już z głowy - producent robi to za nas, pora kroimy w pół krążki, pomidora i ogórka w ćwierć plasterki i wszystko razem mieszamy w misce. Następnie zabieramy się do przygotowywania sosu do naszej sałatki, ale zanim to zrobimy warto zapoznać się bliżej z jego głównym składnikiem, czyli olejem sezamowym Biooil.

Olej ten jest 100% olejem sezamowym z pierwszego tłoczenia na zimno, nieoczyszczony o jasnej, przejrzystej barwie i słodkim aromacie. Olej jest cennym źródłem Niezbędnych Nienasyconych Kwasów Tłuszczowych (NNKT) oraz witamin K, E, B6 oraz fosforu, magnezu czy tez cynku.

Olej ten jest najstarszym znanym olejem na świecie używanym w medycynie wschodniej jako cenny lek. I bardzo słusznie, ponieważ ma on właściwości obniżające ciśnienie tętnicze krwi, pomaga także odtruć organizm  i go oczyścić oraz regulować pracę gruczołów. Olej można także stosować wewnętrznie jako olejek do ciała, kąpieli lub masażu. Stosowanie w kosmetyce pomaga w pielęgnacji skóry suchej, mieszanej, dojrzałej i źle ukrwioną.














Wracając do przygotowywania sosu. Najpierw do słoika (używam go w kuchni jako shakera) wlewamy troszkę wrzątku, gdyż woda musi być ciepła, aby łatwiej wymieszała się z olejem. Następnie wlewamy olej w proporcji 1:1, czyli tyle samo oleju ile wody.


Do wody i oleju dodajemy jeszcze posiekany szczypior, przyprawę oraz pół łyżeczki musztardy, dlatego że dodaje to nieco ostrości i dodatkowo ułatwia połączenie składników. 


Gotowy sos wlewamy do sałatki i mieszamy całość tak, żeby sos znajdował się na każdym składniku. Jeżeli zjecie danie i zauważycie, że na dnie miseczki został Wam sos możecie go śmiało wypić, gdyż jest bardzo smaczny i zdrowy dzięki olejowi sezamowemu Biooil. 

 

Tak prezentuje się cała sałatka w swojej okazałości i smakuje równie pysznie jak wygląda. Taka bomba witaminowa powinna się znajdować w codziennym menu każdego z nas. A olej sezamowy najlepszy jest nie tylko do sałatek, ale również do surówek, sosów, do gotowania i jako dodatek do deserów, gdyż ma słodki smak, a jak wiadomo wiele słodyczy zawiera sezam, który ja osobiście wolę w formie oleju, niż pestek.

 

Olej sezamowy oraz wiele innych tłoczonych na zimno i ekologicznych możecie znaleźć w sklepie internetowym Biooil Laboratorium. Możecie wybierać spośród szerokiej gamy rodzajów, pojemności za przystępną cenę, która na pewno jest współmierna do jakości produktu. Odwiedzajcie sklep i wybierajcie najlepszy olej dla siebie, na swoje dolegliwości i zgodnie z waszym smakiem, do kuchni i do domowego SPA.

A powyżej moje roślinki, które już mieliście okazję poznać, czyli pomidorki i papryczki z własnej hodowli. Kto wie może w tym roku jeszcze uda się przygotować recenzję z użyciem własnych warzyw.

 http://www.biooil.com.pl/

środa, 9 kwietnia 2014

Revitax i włosy rosną jak grzyby po deszczu


Macie problemy ze stale wypadającymi włosami? Wychodzą garściami podczas mycia, szczotkowania, czesania, modelowania i ot tak po prostu? Jest ich mnóstwo na podłodze, w wannie, na oparciu fotela samochodowego i na poduszce, a w zasadzie wszędzie ich pełno tylko nie na głowie? No cóż rozumiem Was w pełni, gdyż ja również od dłuższego czasu patrzę z przykrością jak moja fryzura staje się coraz bardziej przyklapnięta, a kucyk prawie o połowę zmniejszył swą objętość. Pytacie dlaczego? Odpowiedź jest prosta i dotyczy pewnie wielu z Was, a mianowicie pierwsze miejsce ma stres, a potem każde z osobna i wszystkie razem - nieregularne odżywianie, niewysypianie się, hormony (podobno mężczyźni, którzy nie posiadają włosów mają najwięcej testosteronu) i uwarunkowania genetyczne.

Myślę, że u mnie wygląda to tak, iż do niedawna większość z tych czynników sprzyjało procesowi wypadania moich włosów, natomiast w chwili obecnej staram się jeść regularnie, śpię min. 6 godzin dziennie (czasem nadrabiam w ciągu dnia), no i staram się nie stresować byle głupotami. Niestety często kobiety przed trzydziestką tracą sporą część włosów z powodów genetycznych lub np. związanych z anemią zwłaszcza tą ukrytą. Ważne jest zatem moje drogie Panie, a także Panowie, aby regularnie robić podstawowe badania. Warto też, aby Panie zbadały hormony, gdyż często bywa tak, że my kobiety mamy podwyższony poziom testosteronu co również sprzyja wypadaniu włosów.

Dodatkowo polecam odpowiednio zróżnicowaną dietę, spożywanie dużej ilości wody, uzupełnianie mikro i makroelementów oraz witamin. To wszystko jest bardzo ważne, aby utrzymać w zdrowiu nie tylko włosy, ale całe ciało, a zaowocuje nam wtedy również pięknym wyglądem i dobrym samopoczuciem.

Tyle jeśli chodzi o aspekty zdrowotne ze strony diety, chociaż w internecie znajdziecie wiele informacji na ten temat i możecie dobrać sobie indywidualny system dbania o siebie. A wracając do kwestii ściśle związanej ze zdrowiem włosów zdradzę Wam, że aby kuracja była wymierna musimy wesprzeć nasze kłaczki również kosmetykami. I w tym miejscu chciałabym pochwalić się nową współpracą z naszą lokalną firmą Natko, która posiada wiele wspaniałych kosmetyków naturalnych w swej ofercie. Jak widzicie na zdjęciu umieszczonego na samej górze wpisu otrzymałam do testowania dwa kosmetyki, a są to :
  • Revitax szampon na porost włosów,
  • Revitax serum na porost włosów.


Moje włosy w całej okazałości wyglądają tak, czyli są bardzo długie, ale niestety już nie tak gęste jak kiedyś. Zapomniałam, że dodatkowym czynnikiem, który je osłabia jest efekt, który został po rozjaśnianiu włosów - tworzą się na nich takie kołtuny, że chyba jedynie grabie tu pomogą, bo szczotka się rozwala, a grzebienie łamią zęby. Przez to też wyrywam kolejną część swoich pukli.



Tak wyglądają włosy przy granicy porostu w okolicach skroniowych. Jak widać włosów jest mało i w tym miejscu szczególnie widać ubytki. Nie ma się czym chwalić, ale też nie ma się czego wstydzić, chociaż uważam, że nie należy się godzić z anomaliami, które powstają w naszym organizmie. To nie żadna starość, czy kolej rzeczy z która należy się pogodzić to po prostu ubytki, które trzeba uzupełnić, żeby było tak jak powinno być.



A tak prezentuje się linia porostu tuż nad czołem i jak widać nie tylko mężczyźni mogą mieć zakola. :D Poważnie mówiąc, jeżeli borykamy się z nadmiernym wypadaniem włosów, niestety granica czoła się podnosi. Zamiast, więc zagęszczać włosy za grubą kasę lub wydawać na różnego rodzaju niewiadomego pochodzenia specyfiki zadbajmy o zdrowie naszych pukli. Ja używam kosmetyków Revitax od ok. 3 tygodni i już po drugim myciu zauważyłam pozytywne zmiany w strukturze włosów, ale przede mną jeszcze kilka tygodni, aby móc dostrzec znaczną różnicę. 

Więcej na ten temat mogę Wam zdradzić dopiero wtedy kiedy moja kuracja dobiegnie końca, a co za tym idzie dokładnie przybliżę Wam również sylwetki obu kosmetyków i specyfikę ich działania. Póki co mogę powiedzieć, że włosy są niesamowicie lśniące, widać małe włoski między pasmami i na granicach porostu oraz włosy się unoszą tak jakby były bardziej puszyste. 

Zanim zobaczycie efekty działania zestawu Revitax na porost włosów zapraszam Was do odwiedzenia sklepu internetowego Natko,w którym możecie znaleźć coś dla siebie.

Pozdrawiam, Magdalena

http://www.natko.pl/

piątek, 4 kwietnia 2014

Odbierz Lewandowskiemu piłkę! 150 000 piłek za nakrętki Coca-Coli!


Lubicie Coca-Cole i inne produkty tej marki w gorące dni jak dzisiejszy? Jeżeli tak to mamy dla Was dwie dobre wiadomości - takich dni przed nami całe mnóstwo, a Coca-Cola przygotowała dla Was nie lada gratkę. Odkąd pamiętam Coca-Cola zawsze organizowała promocję, które polegały na wymianie nakrętek lub etykiet ze swoich napojów na atrakcyjne nagrody i tak jest też tym razem.

Kupujcie napoje Coca-Cola, Coca-Cola Zero i Fanta pomarańczowa o pojemnościach 0,5L, 1L, 1,5L, 2L, 2,25L, które oznaczone są piłeczką i zbierajcie kody, które widnieją wewnątrz nakrętki. Następnie rejestrujcie się na stronie OdbierzPiłkę i wprowadźcie 20 kodów do systemu. Kiedy już otrzymacie voucher za kody udajcie się z nim do najbliższego punktu Relay, Inmedio lub 1 minute i odbierzcie swoją piłkę. Pamiętajcie, aby zabrać także dowód tożsamości.

Listę punktów, w których można dokonać odbioru nagrody znajdziecie w zakładce "Odbiór". Potem już możecie cieszyć się swoją piłką jak Pan powyżej czyli Robert Lewandowski ;).

Do dzieła i powodzenia.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Odporność prosto z grejpfruta


Okres przesilenia wiosennego to czas przeziębień, dlatego warto uzbroić się w odpowiedni preparat, który ochroni nas  przed chorobami. Nam przyszła z pomocą firma Cintamani Poland, która udostępniła do recenzji swoje dwa produkty Citrosept Forte, który wspomaga odporność oraz żel do pielęgnacji jamy ustnej Citrosept Dental.

Być może już spotkaliście się z opisami tych bądź innych produktów Citrosept, ponieważ ukazało się dość sporo publikacji w popularnych magazynach, m. in. Boutique, Claudia czy Twoje dziecko, które możecie przeczytać w zakładce "Napisali o nas" na stronie producenta.


Citrosept Forte to suplement diety, który ceniony jest w medycynie naturalnej i nic w tym dziwnego, gdyż zawiera naturalny koncentrat z grejpfruta, a właściwie z jego pestek, miąższu i białej skórki, a także acerolę. Preparat ma w sobie cenne bioflawonoidy, witaminę C tak cenną w okresie przeziębień oraz witaminy E i P, które działają antyoksydacyjnie, czyli pomagają się pozbyć z organizmu wolnych rodników. Zawarty w suplemencie selen wspomaga układ odpornościowy oraz chroni komórki przed stresem oksydacyjnym.

My przez około dwa tygodnie przyjmowaliśmy Citrosept, gdyż otrzymaliśmy opakowanie zawierające 30 kapsułek. Dzięki temu uniknęliśmy wiosennych przeziębień, więc możemy się cieszyć wszystkimi jej dobrodziejstwami bez przykrych dolegliwości i wspomnień.


Kolejny preparat to Citrosept Dental, czyli żel do higieny jamy ustnej, który odświeża oddech i łagodzi nieprzyjemne objawy spowodowane przez bakterie i grzyby, czyli pieczenie i palenie w ustach. Żel pomaga utrzymać odpowiednią florę jamy ustnej także u osób posiadających protezy i aparaty ortodontyczne.

Myślę, że śmiało można polecić żel osobom, które borykają się z problemami zdrowotnymi jamy ustnej i dziąseł. Nawet gdy dbamy o zęby i codziennie szczotkujemy, nitkujemy i używamy płynu do płukania jamy ustnej możemy mieć bakterie, gdyż bardzo szybko się one rozwijają.

Ja stosuję żel na moje wrażliwe dziąsła, które niestety często krwawią i potrzebują odpowiedniej pielęgnacji. Preparat ma miętowy, odświeżający smak utrzymujący się przez kilka godzin, dzięki czemu zachowuję świeży oddech dużo dłużej niż po samym myciu zębów. Opakowanie zawiera 15g żelu i wystarcza na bardzo długo co jest dla mnie bardzo ważne.

Jeżeli macie ochotę na produkty Citrosept, które dzięki swej skuteczności zyskały sympatię użytkowników i zgarnęły masę nagród, a w tym naszą aprobatę, polecam Wam odwiedzić sklep internetowy Cintamani, gdzie znajdziecie grejpfrutowe suplementy w przystępnych cenach.

http://www.citrosept.pl/napisali-o-nas-1/

środa, 2 kwietnia 2014

Wczorajsze (?) zdobycze i aktualne akcje


Dziś nieco informacji o tym co udało się spotkać po drodze wczoraj :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...